Bradley Cooper z gitarą, byłby dla mnie parą…

… taki tytuł przyszedł mi do głowy w ciągu pierwszych dwudziestu minut filmu A star is born, kiedy jeszcze myślałam, że będzie to po prostu miła, muzyczna wersja wszystkim nam znanej, historii kopciuszka. W końcu, jaki może być film, którego opis brzmi:

płomienny romans między dogasającą gwiazdą muzyki country a nieznaną piosenkarką zmienia ich życie na zawsze.

Na szczęście jest dużo, dużo lepiej. I bardzo smutno.

Początek może trochę trącać banałem. Ally, grana przez Lady Gagę, jest zwykłą dziewczyna z niezwykłym głosem i coś tam sobie podśpiewuje popołudniami w knajpach dla drag queen, a Jack, czyli nieziemsko przystojny Bradley Cooper, to gwiazda muzyki, piosenkarz przez duże P, który do wcześniej wspomnianej przeze mnie knajpy wpada zupełnym przypadkiem na drinka. Ally i Jack przypadają sobie do gustu, spędzają razem czas, w końcu się w sobie zakochują, razem śpiewają, razem tworzą i naprawdę się kochają. I to jest ta warstwa oczywista filmu i opowiedzianej w nim historii. Nie bez kozery jednak gatunek tego filmu określany jest mianem muzycznego melodramatu, bo w drugiej warstwie filmu, tej dramatycznej, poruszony jest ogrom emocji i problemów, których szczerze mówiąc, kompletnie się nie spodziewałam.

Oczywiście każde dzieło jest tym, czym widzi je odbiorca. Autor może chcieć coś przekazać, ale w zależności od tego, na jaki grunt dany utwór padnie, w taki sposób zostanie odebrany i od dojrzałości widza i jego szeroko pojętego życiowego doświadczenia zależy co i gdzie dostrzeże. W Narodzinach Gwiazdy, według mnie, główną kwestią jest to, jak daleko i jak długo można pomagać komuś, kto tej pomocy nie chce lub nie umie przyjąć. Jak długo wybaczać i czy kocha się faktycznie zawsze i pomimo wszystko. Z biegiem historii film ten uzmysławia widzowi, że ludzkie słabości nie biorą się z próżni, a wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar. Do tego bardzo zgrabnie pokazany jest temat (męskiego) ego, problemów z dumą, strachu, frustracji otaczającym światem, którą przecież wszyscy odczuwamy, a nie bardzo wiemy, jak sobie z nią radzić i skąd ona właściwie się bierze.

Pamiętam, jak w 2012 roku jechałam na koncert Lady Gagi i byłam przekonana, że nie, ona się nigdy nie skończy. Później było mi odrobinę za to głupio, ale jak oglądałam ją w kinie, to przestało. Lady Gaga i Bradley Cooper kradną całe show i trudno momentami oderwać od nich wzrok są tak cudowną i autentyczną parą. Naprawdę, moja skorupa cynizmu lekko pękła, a moje serduszko ukuła zazdrość, że fajnie byłoby tak kochać. A jeszcze tak kochać Bradleya Coopera to już w ogóle byłoby fantastycznie. W każdym razie nie należy się przed pójściem do kina bać o talent aktorski Lady Gagi ani o talent muzyczny Bradleya, Ally i Jack są cudowni i aktorzy naprawdę trzymają poziom.

Zarzucam temu filmowi, oprócz tego, że w sumie to opowiada historię starą, jak świat, że Ally jest trochę za dobra, albo po prostu jestem przyzwyczajona do historii, w których ludzi się raczej zostawia, niż się przy nich trwa. Zarzucam również to, że wydarzenia dzieją się trochę za szybko, a ważne momenty (na przykład to, co stało się podczas wręczenia nagrody Grammy) traktowane są pobieżnie i niewystarczająco uważnie, ale no cóż, to tylko film. Film, podczas oglądania którego, można naprawdę poczuć całe spektrum emocji, jeśli się tylko chce i je w sobie ma. A do tego okazuje się, że można odnieść sukces, nawet jeśli ma się duży nos, a to jest niezwykle pocieszające.
Nie jest to film, który zostanie klasyką kina miłosnego, moja ocena to 7/10, chociaż pewnie ktoś mniej ckliwy i mniej rozstrojony emocjonalnie dałby mniej.

A! I oczywiście muzyka. Od wczoraj, czyli odkąd obejrzałam film, słucham sobie Shallow chcąc odśpiewać Bradleyowi, że nie, nie jestem szczęśliwa w tym świecie, że tak, potrzebuję więcej, że tak ciągle czegoś szukam. Tylko chyba sama nie wiem czego.

Odpowiedzi

  1. Awatar And the Oscar goes to…2019

    […] Pełna recenzja. […]

    Polubienie

  2. Awatar Banalnie Niedobrani

    […] facet zrezygnował, to już nie. Dawniej widywałam komentarze (tak, w polskim internecie), że Narodziny Gwiazdy to w ogóle męski patriarchat i zło wcielone (XD). W drugą stronę, czyli facet w stu procentach […]

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Create a website or blog at WordPress.com