Rustykalny horror – czy to mogło się udać?

Żadna to tajemnica, że nie jestem fanką horrorów. Jump scary, duchy, demoniczne laleczki, to kompletnie nie dla mnie, bo w kinie się męczę, potem w nocy się boję, a z filmu nic wartościowego nie da się wynieść. Jedyny fajny horror, jaki widziałam to chyba Inni z Nicole Kidman. No i oba Jagody Szelc, Monumet i Wieża. Jasny dzień, choć one kategoryzowane są jako dramaty. Nie mogłam jednak przejść obojętnie obok szumu i zainteresowania, jakie wywołał Midsommar. W biały dzień, którego seanse wypełniają sale kinowe po brzegi. No i umówmy się, brak ciemności (akcja filmu dzieje się w Szwecji, w trakcie letniego przesilenia) znacznie minimalizował możliwość wystąpienie horrorowych banałów, na przykład ukazania czegoś strasznego w świetle latarki.

Midsommar zaczyna się obłędnie, początkiem składając widzowi obietnicę kina wybitnie mrocznego. W trakcie trwania seansu okazuje się jednak, że obietnica ta nie została spełniona, a genialne otwarcie było tylko po to, żebyśmy wątpliwi w normalność głównej bohaterki. Po przybyciu głównych bohaterów do Szwecji staje się jasne, że są to sztampowi bohaterowie horroru (nerd, mięśniak, imprezowicz i dziewczyna z problemami), których perypetie pokazane na starym jak świat szablonie, czyli grupa znajomych gdzieś wyjeżdża, coś złego/dziwnego zaczyna się dziać. Grupa dzieli się na tych z wątpliwościami i na tych bez, a potem wszystkim dzieje się krzywda. Gdyby film nie był o społeczności żyjącej w harmonii z przyrodą, w ogóle nie zadziwiałaby mnie scena, w której on jej każe zostać w aucie, a ona i tak z niego wychodzi. Scenariuszowo więc jest kiepsko, bo jakiejś wartościowej historii, to ten film nie opowiada, a szkoda, bo przecież w dwie i pół (!) godziny, można byłoby zrobić majstersztyk, a tutaj nie wykorzystano potencjału – żadnego zwrotu akcji, żadnego niedopowiedzenia, żadnego zaskoczenia. Film ma też kilka momentów, w których wręcz nie dzieje się to, co aż powinno się dziać. Naprawdę szkoda.

Ale ale, bo zawsze jest jakieś ale, opakowanie tego filmu, zdjęcia, kostiumy, muzyka, efekty specjalne (ruszające się kwiatki <3) windują ocenę tego filmu naprawdę wysoko. Wizualnie takiego filmu jeszcze nie było (albo ja nie widziałam) i dlatego warto ten film zobaczyć (i oczywiście dlatego, że przecież wszyscy ten film teraz będą oglądać i warto w towarzystwie powiedzieć, że się widziało). Dzięki zdjęciom nastrój aż wypływa z ekraniu ciasno oplatając, momentami, widza słonecznym przerażaniem. Są też oczywiście świetne sceny, które wbijają w fotel, takie, że o ja cię nie mogę, ale jest ich za mało i są za bardzo rozrzucone w tych dwóch godzinach, więc momentami jest niestety nudnawo. Największym zaskoczeniem było dla mnie jednak to, że ten Midsommar ma genialnie zabawne sceny. Szukam zabawnych filmów od lat, rzadko co mnie śmieszy, więc jestem zachwycona tym, że w końcu to ze śmiechu prawie płakałam na sali kinowej. Możecie odebrać fakt, że śmieję się na horrorze, jako coś dziwnego, ale przysięgam, że śmiała się cała sala kinowa.

Ponadto, jak już człowiek ochłonie po tym przepięknym obrazie, powzdycha trochę z żalu nad sztampową historią, to może dogrzebać się, tak ja się dogrzebałam przemyśleń z kategorii różne. Czy ja żyję w jakościowej społeczności? Czy planowanie społeczeństwa może być dobre? Czy utrzymywanie ludzi przy życiu bez względu na jakość tego życia i stan zdrowia to aby na pewno humanitaryzm? Czy jako ludzie żyjący w takim, a nie innym społeczeństwie umiemy współczuć? Nie tak klepiąc po pleckach, tylko faktycznie odczuwać z kimś wspólnie złość i smutek i szereg innych emocji? Poza tym w końcu ktoś pokazał ludzkie cierpienie (to mentalne) nie jako spływającą melancholijnie po policzku łzę, ale jako człowieka wręcz wyjącego z żalu.

Dla Ariego Astera leci ode mnie 7 za Midsommar, ale na tę ocenę zarobił zdjęciami (Paweł Pogorzelski) i wykonaniem, nie historią, którą stworzył.

UWAGA SPOJLER

Josh na końcu ma dwie nogi, a powinien mieć jedną.

Odpowiedzi

  1. Awatar Świnie nadal siedzą w kinie! Na końcu wpisu jest bonusowa historyjka [KLIKNIJ]

    […] prawdziwy koszmar kogoś, kto po prostu przyszedł skupić się na filmie. Jedna pani ostatnio na Midsommar długo i pieczołowicie otwierała batonika, wzięła gryza, powiedziała do koleżanki, kurczę […]

    Polubienie

  2. Awatar Nie martw się, kochanie – Olivia Wilde (te film z Harrym Stylesem) – Wiecznie Niezadowolona Kacha

    […] No chyba nie ma sceny, w której ta dwudziestosześciolatka (!) by sobie nie poradziła, już w Midsommar dała popis swoich specyficznych, wyrazistych umiejętności aktorskich, a w Nie martw się, […]

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Create a website or blog at WordPress.com